Wojtek: Jesteś z Poznania?
Kuba: Tak, jestem. Wyrosłem na poznańskich osiedlach. Najpierw Przyjaźni, potem Zwycięstwa, a potem na Piątkowie. Teraz w centrum też mieszkam w bloku.
Jak Ci jest w tym Poznaniu?
Jestem tutaj w zasadzie przypadkiem, urodziłem się tu…
… ale wielu ludzi opuszcza swoje rodzinne miasta?
Ja też na trochę wyjechałem, na pół roku do Dublina, ale potem wróciłem. Mam tu znajomych, rodzinę i życie. Myślę, że inne miasto w Polsce byłoby bez sensu. Jeżeliby się chciało czegoś innego, trzeba by wyjechać gdzieś daleko, to znaczy na pewno z kraju. Zmiana miejsca w Polsce dla mnie osobiście nie ma większego sensu.
Co lubisz w Poznaniu?
To, że jest małym miastem, że są tu bliscy mi ludzie.
A są takie rzeczy, których nie lubisz w Poznaniu?
Chyba to, że przez ponad pół roku jest szaro i zimno, chociaż to kwestia położenia geograficznego. Nie lubię tego, że w zimie jest brudne powietrze, że jest bajzel koło rzeki i estetyka kuleje, jak w Polsce generalnie. Gdyby było dużo więcej tych negatywnych rzeczy to pewnie by mnie tu już nie było. Bilans jest jednak na plus.
Zdarza Ci się jeszcze fotografować Poznań?
Ostatnio nie mam na to czasu. Co jakiś czas interesuję się innymi rzeczami. To się płynnie zmienia. Zawsze fotografuję to, co mnie w danej chwili interesuje. To jest wspaniała rzecz w zawodzie fotografa, że możesz zmieniać tematy, które cię interesują i jeśli jakieś zjawisko cię zainteresuje to możesz w tym kierunku pójść, poznać je, zrobić kilka zdjęć i zainteresować się czymś innym lub pozostać.
… i co Cię teraz interesuje?
Stale i nieprzerwanie interesują mnie teatr i taniec. To lubię fotografować. Ostatnio bardziej interesują mnie kulisy tego wszystkiego. Chciałbym wejść w kulisy działania tej całej, ogromnej maszyny teatralnej. Spektakl jest tylko jakimś procentem tego, co tam się dzieje. Mam nadzieję, że mi się to uda, że ktoś mnie tam wpuści, i że temu komuś też będzie się podobało, że ja tam jestem. To ważne aby nie być intruzem, nie da się dobrze fotografować, kiedy nim jesteś.
Ale to już czysta reporterka.
To, co robię te rzeczy teatralno taneczne w jakiś sposób też są dokumentacją, tak samo subiektywną jak zdjęcia reporterskie. Wszystko jest subiektywne.
Kiedy w ogóle zacząłeś fotografować? Nie kojarzę Twoich początków z czasami fotografii analogowej.
Nie, zupełnie nie. Jedynym tropem analogu u mnie jest fotografia natychmiastowa. Ostatnio używam Polaroida SX 70. To jest analogowa fotografia nosząca znamiona fotografii cyfrowej. Jak w cyfrze efekt widzisz po chwili, lecz już nic z tym nie zrobisz. Ta technika daje też często nieprzewidywalne efekty, co urozmaica bardzo zabawę.
Czyli zaczynałeś w czasach cyfry?
Początek to był aparat… taka totalnie beznadziejna i pierwotna cyfrówka… Nazywał się TYPHOON. Kupiłem z kuzynem i kolegą na spółkę. Napieprzaliśmy wtedy dużo na rowerach i chcieliśmy robić zdjęcia, jak jeździmy. Ten TYPHOON to było straszny sprzęt. Czasami cały dzień robiliśmy zdjęcia, bateryjka nie zadziałała i wszystkie przepadały, ale kilka zdjęć zachowało się gdzieś na starych dyskach.
A potem co było?
Wyjechałem szukać pracy i życia do Irlandii, do Dublina i tam na początek mieliśmy bazę u kumpla Bartosza, który się interesował fotografią. Spodobało mi się to, co robi. Był to mój pierwszy bliższy kontakt z aparatem fotograficznym z prawdziwego zdarzenia. Najpierw pstrykałem jakimś kompaktem, a potem, kiedy dorobiłem się już jako ochroniarz na uniwersytecie, kupiłem sobie pierwszą lustrzankę cyfrową Canona.
Od razu wiedziałeś, że będziesz fotografował teatr?
Pierwsze takie zdjęcia robiłem w 2005 albo 2006 roku. To były zdjęcia taneczne na próbie Towarzystwa Gimnastycznego w ówczesnym Kulczyk Fundation aktualnie Art Station Foundation by Grażyna Kulczyk. Wciągnęło mnie to i zacząłem drążyć temat. Kuratorem programu performatywnego w fundacji była wtedy i jest do dziś Joanna Leśnierowska, która dała mi swobodę działania, przebywania na próbach, spektaklach, co zaowocowało moją miłością do ruchu w fotografii. Ta miłość wciąż trwa. Kolejnym ważnym miejscem, w którym mogę rozwijać swoją pasję jest Teatr Nowy w Poznaniu. Za dyrekcji Piotra Kruszczyńskiego zacząłem fotografować tam próby generalne do kolejnych premier. Wykonuję też fotografie, na podstawie których powstają plakaty spektakli. Ta działalność zaowocowała zdjęciami, które są dla mnie szczególnie interesujące. Doceniło je również jury pierwszego Konkursu Fotografii Teatralnej, organizowanego przez Instytut Teatralny w Warszawie. Moje zdjęcia przeszły do finału w obu kategoriach (zestaw dokumentacyjny premiery i zdjęcie teatralne roku).
Jak się fotografuje teatr, taniec?
Fotografowanie teatru, tańca jest bardzo nierówne. Nierówne pod względem technicznym, jak i emocjonalnym. Spektakle bywają tak różne, że nie jest łatwo lub po prostu nie da się podejść do kolejnych zdjęć z jakąś receptą czy sprawdzoną techniką. To bardzo indywidualna sprawa i myślę, że dzięki temu tak mnie to pociąga. Różne rzeczy siedzą w głowach reżyserów/choreografów, do tego trzeba dołożyć wizje scenografów. Dużą rolę odgrywa też światło na scenie może wydarzyć się naprawdę wiele zaskakujących rzeczy.
W przypadku fotografii tańca? Na ile musisz rozumieć to, co tam się dzieje?
Jeśli chodzi o taniec współczesny, każdy rozumie go na swój sposób i czy to się pokrywa z tym, co założył sobie twórca nie ma dla mnie znaczenia. Każdy myśli i rozumie po swojemu i to jest jak najbardziej w porządku. Tutaj nie ma takich sztywnych ram jak w przypadku baletu klasycznego.
Lubisz rozbierać rzeczy na czynniki pierwsze?
Trochę tak .Pod względem tego, co fotografuję, na pewno. Muszę zobaczyć, dotknąć, posłuchać. Raczej nie wystarczy mi sfotografowanie czegoś dwa razy z zewnątrz i pójście dalej.
Co Ciebie najbardziej rozwinęło w fotografii?
Jeśli chodzi o fotografię komercyjną, wizerunkową, którą też się bardzo prężnie ostatnio zajmuję to strobizm. Zamiast dwóch ogromnych walizek na kółkach po 30 kg każda mam teraz jeden plecak, w którym mam więcej światła niż kiedyś! Oczywiście nie pociągnę na tym całodniowej sesji, ale jak idę na kilka godzin fotografować kilkuosobowy zarząd firmy to ten jeden plecak z 8 małymi flashami w środku w zupełności wystarcza. To mnie na maksa rozwinęło, zmieniło moją mobilność oraz swobodę. Mogę fotografować sam, nie muszę targać tego wszystkiego,nie potrzebuję pomocy ani zewnętrznego źródła prądu. Mogę robić zdjęcia w fabryce, na dachu biura, w stodole, na polu, w górach. W temacie fotografii teatralnej i tanecznej najbardziej rozwinąłem się w momencie, w którym aparat przestał mi przeszkadzać. Jest takie powiedzenie, że najlepszy aparat to taki, który ci najmniej przeszkadza w pracy. Wiadomo, że w jakimś stopniu zawsze przeszkadza, bo jednak trzeba go trzymać ale od kiedy te aparaty sensownie rejestrują przy stosunkowo małej ilości światła, przestajesz o tym myśleć i możesz się skupić na tym, co fotografujesz. Nie musisz myśleć, gdzie będzie ci szumiało, gdzie nie i czy jesteś już na granicy absurdu jeśli chodzi o jakość. To bardzo mnie rozwinęło, a w sumie uwolniło, to chyba lepsze słowo. Mogę się skoncentrować w pełni na tym, co fotografuję, a nie jak, czym i na jakich parametrach.
Czyli dążenie do upraszczania kwestii technicznych.
Zdecydowanie. Coraz rzadziej używam obiektywów ze zmienną ogniskową, co wpływa na proces myślenia podczas fotografowania. Wolę po prostu podejść bliżej do osoby czy sytuacji, którą fotografuję, niż używać “zooma”. Oczywiście, mogę to robić w pewnych granicach, ale to są takie granice, które mi zazwyczaj wystarczają.
Nie jesteś typem technicznym?
Lubię mieć dobry sprzęt, który mi nie przeszkadza, ale nie jestem fanem pseudo-nowinek technicznych czy ulepszeń o połowę pixela. Nie kręci mnie to.
Jaki jest Twój największy sukces fotograficzny?
Nie myślę o mojej fotografii w kategoriach sukcesu. Bardzo lubię moje życie to, że mogę spotykać się z ludźmi i fotografować ich oraz to co robią. Teatr jest tego typu zjawiskiem, taniec także. Dobrym przykładem takiego podejścia jest mój cykl “Człowiek tańca”. Ta seria polega na portretowaniu tych samych bohaterów, w prywatnych sytuacjach, w pewnych odstępach czasu. Co 5 lat na przykład. Dwie edycje są za nami i za trzy lata kolejna. To długofalowy projekt, takie głębokie kulisy.
Jakub Wittchen – o sobie
„Fotografuję od 2005 roku. W latach 2008 – 2012 byłem współwłaścicielem Agencji Fotograficznej Master-Art. Robiłem zdjęcia dla dużych klientów biznesowych (m.in. Stary Browar, Bricomarche, Intermarche, Hilding Polska, Lech Poznań, Makro Cash and Carry Polska itd.) oraz wielu instytucji kulturalnych. Dziś pracuję na własną rękę i zajmuję się fotografią wizerunkową dla klientów biznesowych. Przede wszystkim jednak jestem fotografem tańca i teatru. Interesuje mnie też fotografia koncertowa – – głównie muzyki free jazzowej, która wciągnęła mnie kilka lat temu. Od lat stale współpracuję z programem Stary Browar Nowy Taniec Art Stations Foundation w Poznaniu, Instytutem Muzyki i Tańca w Warszawie, a także z Teatrem Nowym w Poznaniu oraz wieloma innymi podmiotami związanymi z szeroko pojętą kulturą. Jestem autorem zdjęć do książek: „Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu”, „Między Niebem a Ziemią – Teatr Biuro Podróży”, „Nowy Taniec Rewolucje Ciała” oraz wielu publikacji w magazynach związanych z kulturą („Teatr”, „Didaskalia”, „Czas kultury”).”
Wszystkie zdjęcia w wykorzystane w tekście: Jakub Wittchen. Można go „podglądać” na Facebooku, Instagramie i WWW.
Dodaj komentarz