fbpx

Łańcuch ŚwiatłaThe chain of light

Łańcuch Światła - protest na Placu Wolności
Łańcuch Światła - protest na Placu Wolności

Próbujemy połączyć się ze sobą pomimo polityków, którzy starają się nas i skłócić, rozdzielić i spolaryzować. Próbujemy połączyć się ponad polityką zgodnie z tym, co czujemy i z nasza wiarą w prawa człowieka i podstawowe filary demokracji. To dlatego tylu ludzi stało wczoraj w milczeniu z uniesionymi światłami – żeby się połączyć.

Stanisław Barańczak

A tak niewiele brakowało: mogłem
po prostu wraz z innymi podnieść rękę,
po prostu wraz z innymi ją opuścić –
aby w tej samej chwili wrosła ciężkim
łokciem w zielone sukno prezydialnych stołów,
w skórę wyściełającą przepastne siedzenia
czarnych limuzyn, w polakierowane
pulpity mównic, w bankietową biel
obrusów;

mogłem podnieść rękę. Ale nie.
Nadmiar przekory? brak pokory? szczerze
mówiąc, jedynie moment zagapienia:
paniczny strach na myśl, że może wcale
nie będę mógł opuścić ręki, że
dłoń podniesioną przebije rzeźnicki
hak nieba, które ze smutną ironią
lubimy sobie wyobrażać jako
pusty sklep mięsny, gdzie tylko czasami
zjawia się towar w postaci
naszych zarżniętych dusz.

We try to connect with each other despite politicians trying to drive a wedge between people, separate and polarize society. We try to connect above politics according to our hearts and beliefs in human rights and the very pillars of democracy. That’s why so many people stood in silence yesterday with raised lights. To connect.

(Sorry – I couldn’t find the proper translation of S. Barańczak’s poem)

Stanisław Barańczak

A tak niewiele brakowało: mogłem
po prostu wraz z innymi podnieść rękę,
po prostu wraz z innymi ją opuścić –
aby w tej samej chwili wrosła ciężkim
łokciem w zielone sukno prezydialnych stołów,
w skórę wyściełającą przepastne siedzenia
czarnych limuzyn, w polakierowane
pulpity mównic, w bankietową biel
obrusów;

mogłem podnieść rękę. Ale nie.
Nadmiar przekory? brak pokory? szczerze
mówiąc, jedynie moment zagapienia:
paniczny strach na myśl, że może wcale
nie będę mógł opuścić ręki, że
dłoń podniesioną przebije rzeźnicki
hak nieba, które ze smutną ironią
lubimy sobie wyobrażać jako
pusty sklep mięsny, gdzie tylko czasami
zjawia się towar w postaci
naszych zarżniętych dusz.

Wojtek

Wojtek – zapalony rowerzysta zarażony od dziecka miłością do wody, biwakowania oraz jak najbliższego obcowania z przyrodą. Odwieczny foto-turysta (również w swoim mieście – Poznań). Zaprzysięgły miłośnik mikro-podróży oraz turystyki krajowej. Ciągle przedkłada przeżywanie chwil nad ich rejestrowaniem czego żałuje kiedy przychodzi czas pisania. Pewniej czuje się na ziemi lub wodzie i niechętnie wsiada do samolotu. Trochę geek, trochę gadżeciarz, niepoprawny kofeinista alternatywny… W zasadzie „trochę” wszystkiego czego się da trochę.

Dodaj komentarz

Kliknij żeby dodać post

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.