fbpx

Kawa w terenie – Grower’s Cup – Test

Growers Cup

Uwielbiam kawę i nie wyobrażam sobie bez niej dnia. Szczególnie jeśli ma to być ciężki dzień albo zaczyna się chłodnym porankiem. Czasem wydaje mi się, że kawa w terenie jest jeszcze ważniejsza niż ta w domu czy w biurze. Rozpuszczalna jest najłatwiejsza w przygotowaniu ale jej smak pozostawia wiele do życzenia. Piję ją tylko i wyłącznie z mlekiem. To wszystko sprawia, że ciągle poszukuję nowych metod żeby móc na łonie przyrody napić się dobrej kawy. Oto moje ostatnie odkrycie – Grower’s Cup.

Około 10 zł – tyle kosztuje 0,5l pysznej kawy, kawy tak dobrej, że nie trzeba do niej dodawać mleka. Co więcej zapłacimy tyle nie tylko za samą porcję kawy ale i za jej opakowanie transportowe, dzbanek i całkiem porządny zaparzacz. Wszystko wykonane, jak zapewnia producent, z ekologicznych materiałów. Z tego właśnie powodu przy produkcji opakowania nie wykorzystuje się aluminium.

Przygotowywanie boskiego napoju jest banalnie proste. Otwieramy papierową torebeczkę, usuwamy czerwoną tasiemkę blokującą „dziubek” i nalewamy do środka gorącej wody i zamykamy dzbanek. Potem wystarczy już tylko poczekać (czas zaparzania podany jest na opakowaniu wraz z mocą naparu jaką otrzymamy).
Do wyboru mamy kilka kaw pochodzących z różnych krajów: Boliwii, Etiopii, Hondurasu i Meksuku. Są też jakieś wersje premium ale nie miałem jeszcze okazji ich próbować. Jaka jest sama kawa? To zależy od tego, którą wybierzemy i jak długo będziemy ją parzyć. Jak na razie (nie próbowałem jeszcze wszystkich) – żadna mnie nie zawiodła. Tak pyszna kawa w trakcie leśnej wędrówki i czy górskiego rowerowania jest czymś wyjątkowym. Jeszcze bardziej podkreśla wyjątkowość okoliczności w jakich się ją pije, oraz wyjątkowość samego postoju. Raz nawet specjalnie wybrałem się do lasu nad skraj jeziora żeby napić się tam pysznej kawy z Hondurasu. Gdyby komuś tego było mało to warto podkreślić, że są to kawy ze ściśle określonych plantacji, nie blendowane. Są też produktami Fairtrade.

Byłem zajęty piciem kawy i kontemplacją otaczających mnie okoliczności przyrody więc nie produkowałem filmów i zdjęć. Sięgnę więc do materiałów producenta Oto jak to wygląda w przekroju:

(ilustracja ze strony producenta)

No to jak? Idealne rozwiązanie? Tak… ale nie dla każdego!

O ile wydaje mi się, że jest to idealne rozwiązanie na pikniki, grille i krótkie wypady to nie zrobiłbym sobie z tego głównego „zabezpieczenia kawowego” przy wycieczce „w dzicz” czy jakieś długiej eskapadzie. Trzeba pamiętać, że za każdym razem robimy 0,5l kawy. Oczywiście można zrobić mniej (będzie MOCNA) albo więcej (napełniając dzbanek „na poznaniaka” – kilka razy) ale chyba nie o to chodzi. Po wykorzystaniu zostaje nam całkiem spory i brudny (mokry w środku) śmieć, który należy ze sobą wozić (przy całym podziwie dla pro-ekologicznego opakowania). Dodatkowo Grower’s Cup jest rozwiązaniem bardziej eleganckim i wygodnym niż ekonomicznym. To wszystko nie są wady a raczej elementy, o których warto pamiętać. Ja zaliczę siebie na pewno do grona zwolenników Grower’s Cup. Polecam i rekomenduję ten produkt!

Jako urodzony kofeinista zapewniam Was, że to nie koniec! Już niedługo kolejny test w temacie kawy!

Uwielbiam kawę i nie wyobrażam sobie bez niej dnia. Szczególnie jeśli ma to być ciężki dzień albo zaczyna się chłodnym porankiem. Czasem wydaje mi się, że kawa w terenie jest jeszcze ważniejsza niż ta w domu czy w biurze. Rozpuszczalna jest najłatwiejsza w przygotowaniu ale jej smak pozostawia wiele do życzenia. Piję ją tylko i wyłącznie z mlekiem. To wszystko sprawia, że ciągle poszukuję nowych metod żeby móc na łonie przyrody napić się dobrej kawy. Oto moje ostatnie odkrycie – Grower’s Cup.

Około 10 zł – tyle kosztuje 0,5l pysznej kawy, kawy tak dobrej, że nie trzeba do niej dodawać mleka. Co więcej zapłacimy tyle nie tylko za samą porcję kawy ale i za jej opakowanie transportowe, dzbanek i całkiem porządny zaparzacz. Wszystko wykonane, jak zapewnia producent, z ekologicznych materiałów. Z tego właśnie powodu przy produkcji opakowania nie wykorzystuje się aluminium.

Przygotowywanie boskiego napoju jest banalnie proste. Otwieramy papierową torebeczkę, usuwamy czerwoną tasiemkę blokującą „dziubek” i nalewamy do środka gorącej wody i zamykamy dzbanek. Potem wystarczy już tylko poczekać (czas zaparzania podany jest na opakowaniu wraz z mocą naparu jaką otrzymamy).

Do wyboru mamy kilka kaw pochodzących z różnych krajów: Boliwii, Etiopii, Hondurasu i Meksuku. Są też jakieś wersje premium ale nie miałem jeszcze okazji ich próbować. Jaka jest sama kawa? To zależy od tego, którą wybierzemy i jak długo będziemy ją parzyć. Jak na razie (nie próbowałem jeszcze wszystkich) – żadna mnie nie zawiodła. Tak pyszna kawa w trakcie leśnej wędrówki i czy górskiego rowerowania jest czymś wyjątkowym. Jeszcze bardziej podkreśla wyjątkowość okoliczności w jakich się ją pije, oraz wyjątkowość samego postoju. Raz nawet specjalnie wybrałem się do lasu nad skraj jeziora żeby napić się tam pysznej kawy z Hondurasu. Gdyby komuś tego było mało to warto podkreślić, że są to kawy ze ściśle określonych plantacji, nie blendowane. Są też produktami Fairtrade.

Byłem zajęty piciem kawy i kontemplacją otaczających mnie okoliczności przyrody więc nie produkowałem filmów i zdjęć. Sięgnę więc do materiałów producenta Oto jak to wygląda w przekroju:

(ilustracja ze strony producenta)

No to jak? Idealne rozwiązanie? Tak… ale nie dla każdego!

O ile wydaje mi się, że jest to idealne rozwiązanie na pikniki, grille i krótkie wypady to nie zrobiłbym sobie z tego głównego „zabezpieczenia kawowego” przy wycieczce „w dzicz” czy jakieś długiej eskapadzie. Trzeba pamiętać, że za każdym razem robimy 0,5l kawy. Oczywiście można zrobić mniej (będzie MOCNA) albo więcej (napełniając dzbanek „na poznaniaka” – kilka razy) ale chyba nie o to chodzi. Po wykorzystaniu zostaje nam całkiem spory i brudny (mokry w środku) śmieć, który należy ze sobą wozić (przy całym podziwie dla pro-ekologicznego opakowania). Dodatkowo Grower’s Cup jest rozwiązaniem bardziej eleganckim i wygodnym niż ekonomicznym. To wszystko nie są wady a raczej elementy, o których warto pamiętać. Ja zaliczę siebie na pewno do grona zwolenników Grower’s Cup. Polecam i rekomenduję ten produkt!

Jako urodzony kofeinista zapewniam Was, że to nie koniec! Już niedługo kolejny test w temacie kawy!

Wojtek

Wojtek – zapalony rowerzysta zarażony od dziecka miłością do wody, biwakowania oraz jak najbliższego obcowania z przyrodą. Odwieczny foto-turysta (również w swoim mieście – Poznań). Zaprzysięgły miłośnik mikro-podróży oraz turystyki krajowej. Ciągle przedkłada przeżywanie chwil nad ich rejestrowaniem czego żałuje kiedy przychodzi czas pisania. Pewniej czuje się na ziemi lub wodzie i niechętnie wsiada do samolotu. Trochę geek, trochę gadżeciarz, niepoprawny kofeinista alternatywny… W zasadzie „trochę” wszystkiego czego się da trochę.

komentarzy

Kliknij żeby dodać post

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.